Rozczarowanie

Marzenia,wiara,Bóg,Winnica Radości, Jezus, Sekret radości, Duch Święty, charyzamaty

Gdy przygotowywałam się do VLOGA Pełni Radości, a było to w Wielką Sobotę podczas adorowania grobu Chrystusa, to miałam słowo w sercu, że Jezus pragnie przychodzić do naszych rozczarowań. Czy to spowodowanych Nim, czy to samym sobą, czy ludźmi, czy życiem. Nawet uczniowie Jezusa to przeżywali, co zdradzają słowa: „A myśmy się spodziewali”… (Łk 24,21).

Nie zapomnę, gdy zawierzyłam całe życie Bogu i doświadczyłam Jego wielkich znaków i cudów. Zachwyciłam się Bogiem, który objawił mi siebie we wspaniały sposób. Miesiąc później dowiedziałam się, że moja mama jest bardzo ciężko chora. Poczułam się tak, jakby ziemia usunęła mi się spod stóp. Byłam ekstremalnie rozczarowana. I wtedy zobaczyłam w wyobraźni 2 drogi: albo wpadnę w rozpacz i przekreślę wszystko albo zaufam Mu jeszcze mocniej.

Może i tobie dziś ziemia usuwa się spod stóp, może płaczesz jak Maria Magdalena przed grobem, bo uwierzyłeś, że wszystko się skończyło i przepadło. Być może doświadczyłeś sromotnej porażki i tak jak uczniowie izolujesz się dziś z lęku; uciekasz przed rzeczywistością; zamykasz w sobie, bo się rozczarowałeś?

Rozczarowanie to emocja, której doznajemy, gdy nasza wiedza, wiara lub nadzieja ulegnie niemiłej dla nas konfrontacji z rzeczywistością. Rozczarowanie to jeden z powodów zaburzeń depresyjnych, żalu i goryczy. Gdy się zawodzisz, osłabia się wiara i nadzieja, obwiniasz Boga, łatwiej ci popełnić grzech, porzucić relację z Nim. Czujesz, jakbyś znał Boga martwego. Pojawia się przerażający lęk: co dalej. I dokładnie tak czuła się Maria Magdalena, czuli się chłopaki idący do Emaus. Dokładnie tak czułam się i ja. Ale wiesz, co zrobiłam?

Mówiłam ci o dwóch drogach w mojej wyobraźni: droga zwątpienia i rozpaczy oraz zaufania i radości. Wybrałam drugą opcję i rozpoczęłam swój kilkomiesięczny maraton duchowy o to, aby nie kierować się emocjami, ale iść za rozumem. Chciałam też wyprzeć te dołujące mnie myśli, przygnębiające wizje, słowa pełne pesymizmu. Pragnęłam słyszeć słowa otuchy i radości. Codziennie adorowałam Jezusa w Najświętszym Sakramencie, uczestniczyłam w Eucharystii, medytowałam nad słowem Bożym, modliłam się na różańcu, prosząc Maryję o wstawiennictwo. Codziennie słyszałam też budujące słowa, po których następowała radość i pokój: „Nie lękaj się, Ja jestem”; „Kto mi ufa, nie zawiedzie się”, „Mamę zostaw Mnie”, Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą” (J 11,4). Podczas różańca padły zachwycające mnie słowa: „Mój Syn jest dobry” – nawet Maryja mnie pocieszała. Bóg mówił do mnie na różne sposoby i dodawał mi odwagi i radości, potwierdzał mi swoją obecność, a gdy zamówiłam mszę św. z intencją o zdrowie dla mamy, to refren Psalmu brzmiał: „Dziękuję Panie, że mnie wysłuchałeś”.

Chcę ci pokazać moim świadectwem, że każdy przechodzi przez doświadczenie, które go miażdży, łamie, przetrąca. Każdy z nas przechodzi przez ból, zdradę, mękę czy doświadcza zawodu. To powoduje rozczarowanie. Ale mamy wybór – możemy pozostać na poziomie nieprzebaczenia, rozpamiętywania, buntu, analizy sytuacji lub zaufać Bogu jeszcze śmielej. On pragnie udowodnić ci Swoją Obecność!

Skąd ta pewność?

Patrząc na Pismo Święte i największe w historii rozczarowanie, jakim była męka krzyżowa Mesjasza, fakty pokazują, że Jezus czuje się odpowiedzialny za ufających Mu i nie pozostawia rozczarowanych samym sobie! Jezus przerywa rozczarowanie, wychodzi naprzeciw zawiedzionym, wchodzi między lęk, a mianowicie:

-Jezus przychodzi w zrozumienie sytuacji (jak wtedy, gdy wyjaśnia Pisma uczniom odnośnie Jego męki); -napełnia umysł pomysłami, gdy nie masz pojęcia co dalej (jak wtedy, gdy pomaga w obfitym połowie); -wychodzi naprzeciw potrzebom i pragnieniom, sam organizuje wydarzenia (jak wtedy gdy uczniowie głodni zastają rozpalone ognisko, a na nim rybę i chleb); -nie zgadza się na bierność, aktywizuje (jak wtedy, gdy posyła uczniów na świat czy mówi Marii Magdalenie, co powinna uczynić); -daje nowe siły i energię (jak wtedy, gdy posyła Ducha Świętego); -napełnia radością (jak wtedy, gdy przychodzi do zalęknionych uczniów i rozradowuje ich); -odnawia wiarę (nie przestaje czynić cudów); -spełnia oczekiwania serca (idealnie odpowiada na pragnienia Tomasza).  

Wyzwanie

Jezus jest więc pierwszym, który chce cię podnieść z rozczarowania i pokazuje to nie tylko moje świadectwo, ale przede wszystkim Ewangelia! Zachęcam więc Ciebie do wyzwania:

  1. Popatrz Panu w twarz - adoruj Go (jeśli nie możesz na żywo, to tutaj jest link).  Zarówno uczniowie idący do Emaus, jak i Maria Magdalena odzyskali radość i pokój, gdy spojrzeli na Jezusa - popatrzyli Mu prosto w twarz! Gdy zaczęli patrzeć na Niego, wtedy też poznali Go i usłyszeli. W Dziejach Apostolskich czytamy, że „Bóg daje poznać drogi życia i napełnia radością przed Swoim obliczem (Dz 2,28). Ja też napełniłam się radością i poznałam, co mam robić, gdy zaczęłam regularnie adorować.
  2. Powiedz Bogu tak jak uczniowie idący do Emaus: Czego się spodziewałeś? Jakie oczekiwania wiązałeś z Bogiem, życiem, ze sobą? „A ja się spodziewała/łem, że ….." (dokończ)
  3. Proś o Ducha Świętego. Możesz zaprosić Maryję do tej adoracji.
  4. Dobrze jest zapisać, co się wydarzyło; jakie słowa radości usłyszałeś?
  5. Jutro możesz zacząć wszystko od nowa, z pominięciem punktu 2, bo Jezus już wie czym się rozczarowałeś.
Kategoria: 
Ogólne

Komentarze

U mnie jest inaczej raczej jestem spychany w wariant pierwszy ileż można wyczekiwac na przemianę a że trwa to długo i satysfakcjonujacych efektów brak. A, że jestem emocjonalny i działam pod ich wpływem to jest jak jest. Ps. A tych szczerych adoracji, spowiedzi było sporo i mam pokusy aby to wszystko rzucić. Pozdrawiam
Rysiek, doskonale Cię rozumiem. Wielokrotnie się zawodzę, rozczarowuję w wierze, mam chęci, by odstąpić. Kwestią jednak jest być wytrwałym mimo braku efektów. W sensie, mimo wszystko powstawać i iść do przodu :-) Dobrze jest znaleźć osoby, które pomogą nam się dźwignąć w trudnych chwilach. Obiecuję modlitwę! Pozdrawiam ciepło.
Kurtuazyjnie oczywiście podziękuję za modlitwę( miałem takie wsparcie modlitewne we wspolnocie, rodzinie czy też ze strony stałych spowiednikow)ale patrząc realnie przez pryzmat moich doświadczeń 10 - letnich " prosić to my sobie możemy :-) ) Wiesz wytrwałość dla samej wytrwałości z perspektywą załatwienia spraw-y na święty nigdy mnie na przykład irytuje, drażni . I mam dylemat wewnętrzny czy z takiej nauki mam oto wyciągnąć taki wniosek , że jak ja otrzymać mam ową pomoc w perspektywie nie wiadomo jakiej to rozumiem, że ja też tak mam reagować na prośby Boga czy pomoc bliźniemu, któremu powiem przyjdź później, nie mam czasu albo będącemu w potrzebie człowiekowi powiem nic nie znaczące "jestem z Tobą " Wiem , że brzmi to pesymistyczne ale cóż. Ale na dobre zakończenie, żeby tak śmetnie nie kończyć musze przyznać, że wyczuwa się u Ciebie i w winnicy moc, pocieszenie i radość. ....chciałbym tego doświadczyć :-) Pozdrawiam 4
Dzięki, że podzieliłeś się swoimi refleksjami. Cenne! No i dzięki za opinię o WR :)
Skąd Pani wie jak czuła się Maria Magdalena, jak uczniowie z Emaus? Jak można tak mówić,przecież to pycha. TylkoBog wie co czują inni ! Nie jest Pani Bogiem!
Pani Moniko, to przecież normalne ludzkie uczucie, gdy sprawy nie idą jak się myślało. Nie ma sensu udawać, że tych uczuć nie ma nawet w kontakcie z Bogiem samym, bo później ludzi mają pokręconą relację z Bogiem lub nie mają jej wcale, siedzą w Kościele w ławkach i nie wiedzą po co siedzą, bo Bóg wydaje im się ekstremalnie daleki. Mogę się domyślać z dużą dozą pewności, że gdzieś w sercu pojawiło się to uczucie również u ludzi najbliższych Jezusowi. Słowa "a myśmy się spodziewali" same mi to zdradzają... Wystarczy głębiej przeanalizować tekst i wejść w tę scenę wyobraźnią.

Dodaj komentarz

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.
CAPTCHA obrazkowa
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.