Cierpienie

Dziś trudny temat, ale każdemu na pewno dobrze znany. CIERPIENIE. Ostatnie 2 miesiące przytulam się do krzyża Jezusa, śpię z nim, adoruję go. Wyciszenie, skupienie, modlitwa, post, milczenie to moje doświadczenie ostatnich tygodni.

W mym 39-letnim życiu przeżyłam wiele trudnych chwil: gdy moja siostrzyczka w wieku 4 lat wpadła pod samochód, gdy mama zachorowała na raka, gdy tata miał zawał, gdy mąż miał problemy zawodowe. Przeżyłam też trudne chwile bezrobocia, niepłodności. To, co przeżywam od 2 miesięcy, przeżywam jednak wyjątkowo świadomie. Jest to głębszy wymiar cierpienia, bo dotyczy choroby, która wywróciła moje życie. 28 października był dniem, w którym doszło do nieszczęśliwego zdarzenia i przez jedną decyzję, działanie, dzisiaj nie mogę normalnie funkcjonować, a codzienność stała się dla mnie wyzwaniem. Życie mi się skomplikowało.

W tej chorobie doświadczyłam jak samotny jest człowiek w cierpieniu. I chociaż może mieć tak wiele dobrych dusz wokół siebie, to ostatecznie zostaje całkowicie sam w tym i z tym, co przeżywa. Nikt z ludzi nie jest w stanie wejść w jego psychikę, ból, mękę, ciemność! Tylko Bóg może to uczynić!

Dom na skale czy na piasku?

 „A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35) – cierpienie sprawia, że na jaw wychodzą wszystkie zamysły serca. Cierpienie przesiewa wszystko. Zobaczyłam jak bardzo byłam zapatrzona w śmieci tego świata. Straciłam z oczu Pana, a widziałam śmieci. Dzięki temu nieszczęśliwemu wydarzeniu zobaczyłam tę prawdę.

Odnalazłam na nowo Boga w świątyni cierpienia. Zrozumiałam, że Boga zawsze można odnaleźć w cierpieniu. Tam zawsze przebywa z człowiekiem, dlatego w cierpieniu zawsze jest On i Jego obecność.

Cierpienie stworzyło przestrzeń, w której poznałam siebie, zobaczyłam swoje motywacje, dążenia i pojęłam, że pędzę w złą stronę. Cierpienie zmieniło mnie, moje serce i moje patrzenie na życie. Zobaczyłam wiele złych zachowań, nieczystych intencji, wiele moich błędów. Zrozumiałam, że to moja pycha mnie poprowadziła w miejsce, w którym się obecnie znajduję. Zrozumiałam, że zdrowie nie jest dane na zawsze, dobry sen nie jest dany na zawsze, apetyt, spokój dnia codziennego również! O te dary, o które ja dzisiaj proszę.

Kilka dni temu dotknęło mnie słowo: „Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom” (Mt 7,24-25). Choroba była tym deszczem, wezbranymi rzekami i ogromnym wichrem, który uderzył we mnie z nieznaną mi dotąd siłą. To nie tak, że się nie zachwiałam. Chwiałam się, kołysałam, uginałam, ale jednak mój dom nie runął, bo na skale był utwierdzony (Mt 7,25). Moja roztropność w całej głupocie polegała tylko na tym, że po raz kolejny chwyciłam się Jezusa i Maryi.

Dostrzegam, że w cierpieniu toczy się ogromna walka duchowa o mnie i moje serce. Toteż człowiek potrzebuje potężnej ilości modlitwy. Jezus „pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił” (Łk 22,44), wiedziałam więc, by nie ulec pokusie trzeba mi się nieustannie modlić. Niezliczoną ilość myśli pesymistycznych, myśli poddania się, przerażenia, depresji, zniechęcenia pokonać można tylko dzięki nieustannej modlitwie.

Adwent 2021 stanowił dla mnie niezwykłe, niepowtarzalne rekolekcje. Bóg wykorzystał nieszczęśliwy wypadek do tego, by mnie zatrzymać i zorganizował mi rekolekcje. Odkryłam, że gdy stajesz oko w oko z chorobą, która nie pozwala ci żyć normalnie, wszystko przestaje mieć znaczenie. Toteż nic do mnie nie docierało, wszystko mnie męczyło i męczy, tylko nie Jego obecność. Cierpienie mnie wewnętrznie wyciszyło, dało możliwość usłyszenia czego chce Pan. Cały dzień trwam na modlitwie, nawet nocą. Modliłam się wtedy leżąc krzyżem i błagałam o pomoc. Całe dnie zgłębiałam Słowo Boże, uwielbiałam Pana, odmawiałam Nowennę Pompejańską. Byłam całkowicie uziemiona w domu, musiałam zrezygnować z pracy, wyjazdów, dodruku książki, który sobie zaplanowałam na końcówkę roku 2021. Efektem tego czasu była odbyta bardzo głęboka spowiedź adwentowa, przebaczyłam przede wszystkim sobie, pojednałam się z innymi. Na nowo, po 10 latach, obrałam Jezusa moim Panem. Zaprosiłam do swojego życia i zapragnęłam robić wszystko dla Niego.

Słowa, które nieustannie do mnie kieruje Duch Święty

W czasie tego cierpienia wiele cytatów z Pisma Świętego wpływało mi do serca i do głowy: „Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku, myśl o Nim na każdej drodze, a On twe ścieżki wyrówna” (Prz 3,5-6); „Podnieś głowę, bo zbliża się Twoje odkupienie” (Łk 21,28), „Ufaj, już niezadługo Bóg cię uzdrowi, ufaj!" (Tb 5,10), „Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną” (Łk 38,18), „Odmienię bowiem los tego kraju” (Jr 33,11), „Nie lękaj się” (Jl 2,21), „Wystarczy ci mojej łaski. Moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9), „Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10,38), „Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7), „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu, On sam będzie działał” (Ps 37,5), „Chociaż bym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę” (Ps 23,4) „Wiele nieszczęść spada na sprawiedliwego, ale ze wszystkich Pan go wybawia” (Ps 34,20).

Gdy Bóg mówi: „Nie”, szykuje coś lepszego

Modlę się i wiem, że wiele osób się za mnie również modli o uzdrowienie (BARDZO WAM DZIĘKUJĘ!), a tymczasem uzdrowienie nie przychodzi. Rozumiem to tak, że gdy Bóg mówi: „NIE”, szykuje większe dary. Boża wielkość polega na tym, że On każde piekło zamienia na wielkie błogosławieństwo. On posiada taką zdolność obracania rzeczy, że absolutnie wszystko działa na Jego korzyść.

Moc Boża objawia się w cudach, ale też w wytrwałości wytrwałej wierze. Jego moc objawia się w mówieniu Mu: „TAK” na każde doświadczenie. To stało się moim udziałem. Bóg uczy mnie wytrwałej wiary, Pan mnie umacnia, zmienia moje serce, mój charakter, moje postrzeganie, hartuje mego ducha.

Gdy rzeczy nie idą tak, jak się tego spodziewałeś i nadal zachowujesz ufność w Panu, otrzymujesz niewiarygodną moc oraz kontakt z Bogiem. Odwlekające się w czasie odpowiedzi procentują. Za każdym razem, gdy Bóg mówi: „NIE”, idzie za tym lepsze: „TAK”. On mówi: „NIE” tylko wówczas, gdy jest większe „TAK”. Pan przyciągnął mnie znów do siebie w tym trudnym czasie i moja relacja z Nim nabrała nowych barw. Zbliżyłam się do Pana. Jeszcze bardziej zaufałam Mu. Radość w tym cierpieniu przyszła, gdy zgodziłam się na Jego plan.

Nagrałam odcinek na ten temat, który możesz odsłuchać tutaj.

Niech cię spotka wiele radości!

Kategoria: 
Radość

Dodaj komentarz

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.
CAPTCHA obrazkowa
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.