Cud potrzebny jak powietrze

Dotarłam do takiego momentu w życiu, w którym czułam jakbym ugrzęzła w martwym punkcie. Wszystko we mnie błagało o ożywienie. Trapił mnie bałagan myślowy, nieustanne wspominanie doznanych krzywd, oziębłość duchowa, dziwne dolegliwości. Nawet moja postawa wołała o interwencję z nieba. Siostra zwróciła mi uwagę, że się garbię. Pojęłam, że jest to zewnętrzny objaw wewnętrznych kłopotów. Zdecydowanie potrzebowałam cudu! Z taką też intencją pojechałam na Eucharystię z modlitwą o uzdrowienie w ostatni poniedziałek maja.

Cuda pochodzą od Stwórcy

Ankieta, na którą mi odpowiedzieliście pokazała, że nie jestem jedyna w swoich pragnieniach. Aż 99% z was bardzo chciałaby cudu do swojego życia! Część ankietowanych odpowiedziała, że modli się o cud i czeka na niego. To jest piękne i pokazuje jak wielka jest wasza wiara w moc Chrystusa.

Cuda wymyślił Bóg. Cud dźwiga, przynosi odmianę, osłodę, ulgę, unosi głowę. Kiedyś na rekolekcjach miałam taki obraz: Bóg bierze moją martwą sferę macierzyńską i głaszcze ją palcem, niczym jakieś stworzonko. Choć sfera jest zimna i nie żyje, to Bóg ciepłem dłoni nadal delikatnie, łagodnie, z niezwykłą czułością i cierpliwością gładzi. Powoli wchodzi w tę sferę życie, dostaje energii, ociepla się i budzi. To jest właśnie cud!

Ostatnie miesiące udowodniły mi, że na sile umysłu można polegać do czasu. To samo zrozumiała ta biedna kobieta, która 12 lat miała krwotoki (Mt 5,25). Dla niej świat zewnętrzny przestał istnieć, zatrzymał się. Pomoc ludzka zawiodła. Jej sytuacja jest mi bardzo bliska. Identycznie jak ona i ja „wiele wycierpiałam od różnych lekarzy i całe swe mienie wydałam, a nic mi nie pomogło, lecz miałam się jeszcze gorzej” (Mt 5,26). Jakbym miała powiedzieć, który fragment Ewangelii opisuje moją sytuację najtrafniej, to na dziś dzień byłyby to właśnie ten. Doświadczenie wydanych pieniędzy i nieskuteczność specjalistów, a w konsekwencji bycie na marginesie społeczeństwa upewniło naszą bohaterkę, że bez cudu będzie coraz gorzej, nie poradzi sobie i w konsekwencji zginie. Upływ krwi osłabia organizm, więc to była tylko kwestia czasu. Znalazła się w takim punkcie życia, że albo Bóg jej pomoże, albo koniec. W podobnie patowej sytuacji znaleźli się uczniowie na morzu. Dotarło do nich, że bez mocy Jezusa, po prostu zginą (Mk 4,38).

Jestem osobą pracowitą i konsekwentną, dla której wymówki praktycznie nie istnieją. Uporządkowałam swoją żmudną i wytrwałą pracą ogromną część zabałaganionego po grzechu życia. Ale widzę, że dochodzę do takiego punktu, w którym najtrafniejsze i najmądrzejsze wysiłki nie przynoszą już więcej efektów, a wręcz sprawy mają się jeszcze gorzej (Mk 5,26). Wtedy z pomocą musi przyjść Ktoś większy i silniejszy. Musi przyjść cud z góry, nadludzka interwencja, która podkręci, wskrzesi, wspomoże naturę. Uspokoi wicher, by nastała głęboka cisza (Mk 4,39).

Bez cudu nic nie zmieni się na lepsze

Wśród odpowiedzi na moją ankietę były i takie, że już nie wierzycie, iż cokolwiek może się zmienić w waszym życiu i straciliście wiarę w Boga. Mój czytelnik napisał: „Bez cudu już nic w moim życiu nie zmieni się na lepsze”. Nie oszukujmy się, bo Pismo Święte mówi wyraźnie: „przewlekłe czekanie rujnuje duszę” (Prz 13,12). Stańmy w prawdzie przed Bogiem. Owszem, można żyć dalej, ale bez cudu życie może być koszmarem i nie ma co do tego dorabiać górnolotnych teorii. Jesteśmy tylko ludźmi i nawet cud, który tylko odrobinę złagodziłby nasze cierpienie i zadziałał jak środek przeciwbólowy jest bardzo pożądany. To dlatego spotykamy się z oziębłością duchową, inni targają się na życie, upajają narkotykami, alkoholem, łagodzą rozpacz degenerującymi nałogami, bo życie jest dla nich za ciężkie. Jezus zna wagę cudów i był hojny w dawaniu ludziom drugiego życia. „Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie" (J 4,48) – nie uwierzycie w siebie i swoją wartość; w to, że warto żyć; że was kocham; że troszczę się; że jestem najlepszym Pasterzem; że doskonale odpowiem na wasze potrzeby (Flp 4,19); że zmartwychwstałem, jestem obecny i żyję w was, z wami, przy was. Bez cudu nie uwierzymy, po prostu.

Wiem, że warto czekać na cud i modlić się o niego, bo być może to dziś do mojego życia od Jezusa wyjdzie moc (Mk 5,30). Toteż na ostatniej Mszy z modlitwą o uzdrowienie gorliwiej niż kiedykolwiek modliłam się o interwencję Bożą. Już następnego dnia zniknęły trwające od stycznia dziwaczne dolegliwości, na które nic nie pomagało, weszło we mnie pragnienie Bożych spraw, nadzieja i duchowe ożywienie. Jezus uwolnił mnie od natrętnego wspominania. Nadal czekam na kolejne cuda, bardzo konkretne, o których wie tylko Jezus. I wiem, że warto prosić, by doświadczyć tego, co stało się udziałem psalmisty, kiedy to Bóg zamienił w taniec jego żałobny lament” (Ps 30,12).

"Proście, a będzie wam dane" (Mt 7,7) w praktyce

Dotknęło mnie to, co mój czytelnik, Jacek, napisał: „Czuję, że jeszcze nie zasłużyłem na tak nadzwyczajną interwencję Boga”. Jednak któż z nas zasługuje na chociaż jedną kroplę krwi Jezusa w Najświętszym Sakramencie? Dlatego otrzymałam takie natchnienie podczas pisania tego posta, abyśmy stworzyli jedną wielką rodzinę! Byśmy przez najbliższy czas (ile kto może i w jaki sposób może) modlili się za siebie nawzajem o cud w naszym życiu i życiu naszych braci i sióstr. Jest nas na tym blogu 572 osoby i tak naprawdę każdy z nas potrzebuje cudu skrytego głęboko w sercu wiadomego tylko nam i Bogu. Niektórzy tkwią w koszmarze fatalnych sytuacji rodzinnych, huśtawki emocji, porównywania się, choroby nieuleczalnej ludzkimi sposobami – tu potrzeba cudu. Inni siedzą w koszmarze bezrobocia, braku decyzyjności, niewiedzy co robić w życiu, bezdzietności, braku perspektywy, finansów – tu potrzeba cudu. Potrzeba dotyku ciepła przez Boga tych sfer, które umarły lub dogorywają i ciągną nas za sobą w dolinę rozpaczy.

Jeśli możesz, podejmij w tej intencji post. Ja przez najbliższy tydzień odmawiam sobie wchodzenia na portale i strony, które nie mają związku z rozwojem duchowym. Dodatkowo będę modlić się na różańcu i litanią do św. Józefa. Módlmy się za siebie nawzajem. To największy wyraz miłości. I jeszcze jeden dotyk ciepła Boga.

Czekam na wasze komentarze, świadectwa dotyku przez Boga. A 27 czerwca zapraszam do Aleksandrowa Kujawskiego. Szczegóły spotkania tutaj.

Niech was spotka wiele radości!

Kategoria: 
Ogólne

Komentarze

A jak długo ma trwać to wyzwanie?
Powiedzmy że cały miesiąc ;-)
Piękne słowa podnoszące na duchu
Cieszę się:-) Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu za kolejny Twój podnoszący na duchu artykuł! Często jest tak że największym naszym antagonistą jesteśmy my sami, tak było i trochę nadal jest w moim przypadku... Szukanie wymówek, użalanie, brak zaufania Bogu i zniechęcenie, strach przed ryzykiem. Tak potrzebujemy cudu Bożego! ❤️
Kasiu, tak jest też czasem u mnie, ale Bóg szybko mi przypomina, aby znów powrócić do gorliwości w wierze :-) Zatem wspólnie módlmy się o moc Jezusa do naszego życia:)
Kasiu, dziękuję za ten wpis. Czuję dokładnie to samo co Ty. Włączę się do akcji - post. Z modlitwą!
Wow! Cudownie :-) Modlimy się za siebie nawzajem.
Oczywiście Kasienko włączam się we wspólną modlitwę dziś już wiem ze Pan Bóg daje nam wszystko w swoim czasie musimy być cierpliwi i wierzyc w Jego Słowo Pamiętając że wiara czyni cuda ja powtarzam Pan jest Pasterzem moim Ps 23
Dokładnie :) Dzięki, Basieńko.
Kasiu fajna inicjatywa. Bardzo mi się podoba:)
:) Wspólnie możemy więcej

Dodaj komentarz

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.
CAPTCHA obrazkowa
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.